Neurologopeda, surdologopeda, logopeda kliniczny – kto kim jest? I dlaczego wciąż mamy chaos w nazewnictwie?
Ten temat wraca jak bumerang — w komentarzach na grupach, w kuluarach konferencji, a nawet w prywatnych wiadomościach:
👉 Czy logopedzi „oszukują”, nazywając się neurologopedami i surdologopedami po studiach podyplomowych?
👉 Czy istnieje coś takiego jak „logopeda kliniczny”?
👉 I czy ja sama jestem logopedką kliniczną?
Dziś wreszcie to wyjaśniam — spokojnie, z przykładami, źródłami i… bardzo ciekawym głosem z Waszych maili.
🔥 1. „Logopeda kliniczny” – skąd wzięła się ta nazwa i kto może jej używać?
Niedawno zobaczyłam na drzwiach prywatnego gabinetu koleżanki napis: „logopeda kliniczny”.
I pierwsza myśl:
— „Chwileczkę… ja skończyłam 5 lat logopedii z audiologią (3+2), specjalność kliniczna. To czemu ona jest ‘kliniczna’, a ja nie, może powinnam sobie „wpisać”?”
I tu pojawia się największa ciekawostka, potwierdzona oficjalnym pismem Polskiego Towarzystwa Logopedycznego (PTL):
👉 „Logopeda kliniczny” to logopeda… pracujący w klinice.
To wszystko.
Tytuł nie wynika z kierunku studiów, dodatkowych kursów, specjalności ani dorobku naukowego.
Liczy się miejsce pracy.
Czyli:
logopeda po studiach podyplomowych, ale zatrudniony w klinice → logopeda kliniczny
logopeda po specjalności „klinicznej”, ale w prywatnym gabinecie → logopeda
Źródło: oficjalna odpowiedź PTL → https://logopeda.org.pl/new.php?id=1563
Nie oceniam logiki tej decyzji — ale faktem jest, że po raz pierwszy ktoś to jasno uporządkował.
Zastanawiam się tylko… czy gdy pracowałam kilka lat w centrum medycznym, to w tamtym okresie byłam „kliniczna”? Formalnie wtedy — tak. Dziś już nie?
🔥 2. Neurologopeda i surdologopeda – czy studia podyplomowe „wystarczą”?
Co kilka miesięcy przez Internet przetacza się fala komentarzy:
— „Prawdziwych neurologopedów jest tylko kilkunastu/kilkudziesięciu!”
— „Po podyplomówkach nie możecie się tak nazywać!”
To mit.
A właściwie… półprawda.
W Polsce działają dwa równoległe systemy.
SYSTEM MEDYCZNY (szpitale, NFZ, podmioty lecznicze)
Tu obowiązują specjalizacje medyczne — tak jak u lekarzy czy pielęgniarek.
Egzaminy, akredytacje ośrodków.
Neurologopedów i surdologopedów „medycznych” faktycznie jest bardzo niewielu — kilkanaście, kilkadziesiąt osób, dokładnej liczby nie znam, ale pojawiają się właśnie takie przedziały.
I to ma sens: w medycynie specjalizacja = między innymi pensja.
Ale…SYSTEM OŚWIATOWY + praktyka prywatna
Tutaj od lat obowiązują tytuły nadawane po studiach podyplomowych.
I cały system edukacji, poradni opiera się właśnie na nich.
Przykład z życia:
Mama pacjentki przynosi do szkoły opinię z PPP:
„Dziecko wymaga wsparcia surdologopedy.”
Idzie do szkoły.
W szkole — logopedka i neurologopedka.
Mama mówi: „Potrzebuję surdologopedy.”
Szkoła musi zatrudnić specjalistę z kwalifikacjami.
A te kwalifikacje zdobywa się właśnie na studiach podyplomowych.
Teraz najważniejsze pytanie:
👉 Czy kilkunastu „medycznych” surdologopedów miałoby obsłużyć tysiące dzieci z niedosłuchem w Polsce?
To niewykonalne.
Dlatego rynek, szkoły i rodzice opierają się na kompetencjach zdobywanych na podyplomówkach — i to jest logiczne, zdrowe i konieczne.
Cytat z opisu tym razem neurologopedii UMCS:
„Absolwent podyplomowych studiów neurologopedii ma uprawnienia do (…) posługiwania się terminem «neurologopeda» w praktyce prywatnej.”
Źródło: https://www.umcs.pl/pl/aktualnosci,16529,neurologopedia-rekrutacja-na-studia-podyplomowe,157489.chtm
To zamyka dyskusję.
🔥 3. To skąd ten konflikt?
Moja osobista opinia (podkreślam: subiektywna):
Ten konflikt wynika z frustracji i niezrozumienia, że system medyczny i oświatowy są od siebie całkowicie różne.
Udawanie, że tylko kilkanaście osób w Polsce „ma prawo” pracować neurologopedycznie czy surdo — byłoby moim zdaniem szkodliwe społecznie.
🔥 4. To jak jest naprawdę?
✔️ Neurologopeda i surdologopeda po studiach podyplomowych
→ pełnoprawne tytuły w edukacji i praktyce prywatnej.
✔️ W medycynie
→ obowiązuje osobna ścieżka „specjalizacji medycznej”, analogiczna do zawodów medycznych.
✔️ Logopeda kliniczny
→ to logopeda pracujący w klinice, a nie osoba po „klinicznej” specjalności.
✔️ Chaos
→ wynika z braku ujednolicenia między systemami i braku jasnych komunikatów przez wiele lat.
🔥 5. Głos z Waszych maili – stanowisko, które dało mi do myślenia
Po mojej wysyłce e-maila o tym, skrzynka wybuchła.
Dostałam dziesiątki wiadomości, ale jedna z nich — od Pani Iwony — była wyjątkowa.
Pozwól, że przytoczę fragment:
„Wydaje mi się, że wszyscy powinniśmy nazywać się klinicznymi. Nazwy nie powinny zależeć od miejsca zatrudnienia, bo nasze kompetencje nie wynikają z tego, czy akurat dziś mamy kontrakt w klinice, a jutro już nie (…)
Nazewnictwo może określić tylko uczelnia wydająca dyplom.
Logopeda określa stan kliniczny pacjenta, kieruje na konsultacje, współpracuje z lekarzami, wpływa na funkcjonowanie pacjenta. Więc wykonuje pracę… kliniczną. (…)
Przyznaję — zgadzam się z dużą częścią tej rozległej opinii, której fragment wam wkleiłam. To co dalej? Czy powinniśmy coś zmienić?
Myślę, że czas zadać głośno pytanie:
👉 Czy potrzebujemy ujednolicenia nazewnictwa?
👉 Czy powinniśmy odejść od „kliniczny = miejsce pracy”, a przejść do „kliniczny = zakres kompetencji/informacja na dyplomie (oczywiście wynikająca z przedmiotów na studiach)”?
👉 Czy studia podyplomowe wymagają jednolitego standardu w całym kraju?
Rynek logopedyczny jest dziś ogromny, rozproszony i dynamiczny. Bez jasnych zasad będziemy co roku wracać do tej samej dyskusji, dlatego trwają prace między innymi nad ustawą o zawodzie logopedy. Jednak co tam się dzieje, to nie mam pytań, widzę tylko kłótnie, brak jedności środowiska… zobaczymy, czekam na to co się wydarzy.
🤔 Prześlij swojej koleżance- logopedce, myślę, że warto się nad tym pozastanawiać.
